piątek, 11 grudnia 2015

W ZATORZE, PARKU ŚW. MIKOŁAJA

      Od kilku dni wiedzieliśmy, że czeka nas wyjazd na spotkanie z Mikołajem. Bardzo się ekscytowaliśmy tym faktem. W środę, punktualnie o 8.00 wyruszyliśmy w drogę. Podróż trwała około
2 godzin, w tym czasie rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, kręciliśmy filmiki o zombiakach i ... drzemaliśmy.




Na miejscu przywitały nas elfy. Chwilkę czekaliśmy na panią przewodnik, która oprowadziła nas po Krainie Bajek. Opowiadała nam  bajki, a czasem zapytała o jakiś szczegół. Czego tam nie było. Tak wiele postaci w jednym miejscu jeszcze nie widzieliśmy.



W tym domku mogliśmy zobaczyć postać pana Juliana Tuwima, autora wielu wierszy dla dzieci, np. "Rzepka", "Lokomotywa" .





Wszystkie chatki pięknie przystrojone. Wokół nich bajkowe pojazdy, postacie, charakterystyczne szczegóły.



To był fantastyczny powrót do czasów, kiedy mama, tata czy babcia opowiadali nam bajeczki na dobranoc. Nawet p. Lucyna przypomniała sobie o tym, że mama opowiadała jej często bajkę
o koźlątkach.


Małpy były jedne jedyne. Można było się tu zatrzymać i zatańczyć razem z nimi.


Jedno z wielu zdjęć, które zrobiła nasza pani.



Podróż tym pociągiem, to być może już ostatnia, bo za rok (urośniemy przecież) będzie trochę wstyd, żeby takie wielkoludy wsiadały do mini kolejki. Ale dzisiaj była frajda, a kto nie był
niech żałuje.
W parku znaleźliśmy miejsce, gdzie sami mogliśmy się stać bohaterami naszych bajek. Tak powstała ta sesja zdjęciowa. Spróbujmy się teraz odnaleźć.








Kolejne nasze wspólne zdjęcie, tym razem przed karczmą, w której jedliśmy obiad. Nie znalazł się nikt komu by nie smakował.


Ławeczki w parku były ciekawe.





Słodkie odkrycie tej wycieczki - hiszpańskie pączki "churros", oryginalny kształt i ten smak. Mmm pychotka!


Parada postaci bajkowych. Można było do nich  podejść
i przytulić się, dotknąć, przespacerować. To było fajne.







Warsztaty plastyczne nas wyciszyły. Zagrzaliśmy się też w cieplutkim pokoiku. Każdy malował skarpetę najlepiej jak potrafił.



Na lodowisku było ekstra. Śmiechu było co nie miara.
A upadków...?! Straciliśmy rachubę.



Gdy zaczęło zmierzchać robiło się magicznie, przepięknie. Teraz dopiero zobaczyliśmy ile światełek, ile dekoracji tu jest, jak to wszystko pięknie wygląda.







Chyba  jedynymi osobami, które się bały była pani Lucyna i Radek. Reszta odważnie wsiadła do koszy na diabelskim młynie.








Wychodzimy już z parku. Kierujemy się do autobusu. Wśród opinii wyrażanych przez dzieci dało się słyszeć - "super wycieczka", "najlepsza na świecie", "fajna". Jeśli tak dzieci mówiły, to znaczy, że Mikołaj miał dobry pomysł, a rodzice spisali się rewelacyjnie pomagając mu w tym. Dziękujemy!!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz